Dzisiaj zaspokoję Państwa ciekawość i odpowiem na stawiane mi często pytanie „Skąd ty bierzesz na to czas?”
Kiedyś wszystkim, którzy pytali „Skąd ty bierzesz na to czas?”, miałam ochotę odpowiedzieć „Wygrałam na loterii”. Nigdy tego nie zrobiłam. Powstrzymywało mnie głębokie osłupienie, głównie dlatego, że pytanie to zawierało w sobie (zazwyczaj) ocenę. Jest ono dokładnie takie samo w swojej istocie, jak pytanie „Skąd ty bierzesz na to pieniądze?” (tobie to dobrze!).
Po głębokim namyśle postanowiłam wyjaśnić, skąd biorę czas (a czasami też i pieniądze).
Otóż czasu mam zapewne tyle samo, co inne osoby w moim wieku, z moim wykształceniem, trybem życia, podobną pracą i układem rodzinnym. Czyli jest to kwestia ekonomii. Gospodaruję nim inaczej. Nie gotuję – zaoszczędzony w ten sposób czas spędzam, przędąc psie kudły na kołowrotku. Nie odrabiam lekcji z dzieckiem – zaoszczędzony czas mogę zmarnotrawić, robiąc firankę szydełkiem. Na co dzień chodzę w ubraniach nie wymagających prasowania. Dzięki zaoszczędzonemu w ten sposób czasowi mogę sobie obejrzeć jakiś serial ciurkiem, sześć odcinków, a co! Czytam książki – bo nie oglądam telewizji. Albo odwrotnie – nie czytam, to mam czas na telewizję. Nie maluję paznokci (bo nie umiem, a szkoda mi kasy na coś tak nietrwałego), zaoszczędzony czas spędzam na przykład filcując wełnę.
To samo dotyczy pieniędzy. Miałam pieniądze na te drogie buty i płaszcz, które ty wydałaś/łeś na zagraniczną wycieczkę. Kupuję na ogół gotowe obiady, bo jeżdżę komunikacją miejską.
Robię rzeczy, które lubię, bo takie mam priorytety.
Mam nadzieję, że przystępnie wyjaśniłam.
Ilustracja otwierająca: Spadające gwiazdy. Można się pogapić, o ile człowiek rozważnie zarządza czasem.
Źródło: Livre de la Vigne nostre Seigneur, Francja ok. 1450-1470 (Bodleian Library, MS. Douce 134, fol. 47r)
Jeszcze „skąd masz na to siłę?” jest dobre. Ale wyjaśnienie czasu i pieniędzy jest cudownie proste. (Nie prasuję. I tak <3 z tymi paznokciami. Mnie umalowane ciążą)
Mnie też! Mam wrażenie, że nie mogę oddychać :)Z siła też dobre, chociaż jednak ma w sobie mniej oceny. Czas mnie zwyczajnie wkurwia.
Ja prasuję oglądając telewizję.A czytam w wc.Też. Mnie bardziej denerwuje i pewnie ma wzbudzić poczucie winy – „Ja nie mam na TO czasu”. Ja mam i co teraz?
Owszem, to inaczej postawiona ta sama kwestia: że zajmujesz się czymś luksusowym, zamiast wziąć się za „coś pożytecznego”. Ale moim zdaniem jest łatwiejsza w obsłudze. „Skąd tym bierzesz na to czas?” stawia człowieka na pozycji obronnej, w której jest zobowiązany do wytłumaczenia się. „Ja nie mam na TO czasu” można potraktować jako informację. No dobra, w ośmiu przypadkach na dziesięć to wcale nie jest informacja, tylko komunikat pasywno-agresywny. Ale on nadaje się o „rozpakowania” w kierunku „Co chcesz przez to powiedzieć?”, albo jeszcze dokładniej „Czy chcesz przez to powiedzieć, że?” (na przykład: że mam więcej czasu od ciebie? Oczywiście to wymaga ćwiczeń, bo pierwszy odruch ja na przykład mam w stylu „To masz problem”, „Niestety, nie jestem ci w stanie w tej sytuacji pomóc”, a najchętniej to „spadaj”.
Na pytanie SKĄD TY BIERZESZ NA TO CZAS?! staram się złapać kontakt wzrokowy, lekko przyhipnotyzowuję, chwytam nagle oburącz powietrze przekręcam i mówię niewinnie , a -o tak, biorę i zaginam czasoprzestrzeń. Czasem pomaga, a czasem prowadzi do następnej pobłażliwej wolty: ALE ŻE CI SIĘ TAK CHCE!
Piękny tekst! Mogę wziąć w komis i użyć przy najbliższej okazji?
Tak, proszę sobie poużywać!
Jeśli chodzi o mnie, to mam aż 24 godziny na dobę do dowolnego wykorzystania. Może ci, co tak pytają, żyją w innym wymiarze czasowym.
Moim zdaniem żyją w innym wymiarze mentalnym.