Zadziwia mnie fenomen jedzenia w miejscach publicznych – na ulicy, w autobusie, na drągu, w pociągu. Na przestrzeni jednego tygodnia dwie osoby przy mnie w autobusie miejskim rozpostarły sobie na kolanach wałówkę – i nie był to suchy prowiant, tylko normalny obiad, który wymagał widelca. Mam jakąś blokadę mentalną – nie pojmuję, jak można jeść