Robert Stiller (1928-2016)

W zeszłym tygodniu pożegnałam wraz z gronem znajomych Roberta Reuvena Stillera. Pisarza, tłumacza, eseistę, poetę, poliglotę, który władał ponad trzydziestoma językami, intelektualistę, erudytę, ale przede wszystkim mojego przyjaciela od ponad trzydziestu lat (straciłam rachubę, od ilu).

Robert był bezkompromisowym weredykiem: jeśli kogoś uważał za durnia i szkodnika, mówił o tym wprost, jeśli coś śmierdziało – nie mówił, że brzydko pachnie. Jeśli jednak kogoś uważał za przyjaciela, akceptował go z wadami. Co nie znaczy, że ich nie dostrzegał (o moim byłym mężu w sądzie: „Wysoki sądzie, pan M. jest moim serdecznym przyjecielem od pięćdziesięciu lat, ale ze smutkiem muszę stwierdzić, że nie znam drugiego tak nieodpowiedzialnego życiowo i finansowo człowieka jak on”).

Był praktykującym Żydem, ale od czasu do czasu twierdził z mocą, że jest ateistą. W sumie to się nie kłóci, w każdym z nas jest miejsce na wiarę i na ateizm. Ale równocześnie bardzo też wierzył w magię, w zjawiska, których nie da się wytłumaczyć w sposób racjonalny. Pozostaje mi więc czekać, aż magicznie odezwie się do mnie psem, kotem, podmuchem wiatru, snem, a najpiewniej którąś ze swoich książek.

Jestem wdzięczna żonie Roberta, Ninie, że otoczyła go najlepszą z możliwych opieką, ułatwiając umieranie na własnych zasadach (jeśli rzeczywiście można umrzeć na własnych zasadach).

Świat bez Roberta jest zdecydowanie gorszym miejscem.

 

Ilustracja otwierająca: Robert Reuven Stiller

Komentarz “Robert Stiller (1928-2016)

  1. (*) – zapalam światełko, choć dzięki Twojemu wpisowi, mogłabym też położyć kamyczek. Znam tylko niektóre tłumaczenia, świetne tłumaczenia. Zazdroszczę poznania przyjaciela.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *